politycy podkładają sobie słowa i zdarzenia
Condolezza ogłasza solidarność
Prezydent robi bal, Lechu zagrywa do bramki
z największymi tego świata
jeśli nie są nimi ci najmniejsi, bezsilni wobec jednego życia
jednego miejsca na ziemi, w którym przyszło im żyć i umierać
może to być Bali, Katrina, czy Tybet
jednako mali, jak ci pogrążeni przez ziemię i wodę
i jak ci wystrzelani w Somalii i Darfurze
jednako, jak szperający w śmietnikach na osiedlu Oświecenia
i śpiący na dworcu w Krakowie
bezdomni, bezradni, solidarni z biedą
bo przecież nie ma darmowych obiadów
zdarzają się tylko darmowe Wigilie
gdy Bóg udowadnia, że czasami bywa i na ziemi
socjaliści z Węgier nie wierzą w Boga ani solidarność
tęsknią do dawnych związków Imperium tęskni do wielkości
i sojuszników z darami dlatego okręty prują oceany
samoloty patrolują lądy
w głowie niepokój, w duszy żal, ziemia hoduje chore mózgi
Fin strzela do kumpli
kumple strzelają do koleżanek
nauczyciele umierają na progu szkoły
babcia zabita przez wnuczka
niezidentyfikowany zabity przez niezidentyfikowanego
Allach odwrócił się na pięcie
Budda stanął na głowie
Jezus dawno odszedł z Galilei
króluje kałach i biały proch
dzieci ćwiczą umieranie na rozkaz
kobiety przepasane bombami rodzą trupy
polityczni przeczesują wielki kraj
jednostka nadal bez znaczenia
gogol chichocze zza grobu