noc pokonuje mnie ostatecznie
oddech twój daleko już
za mgławicą sekund
powtarzam sobie: to nic,
przecież jeszcze żyję
jak żyją księżyce w odległości constans
w wiecznej tęsknocie za dotykiem światła
poprawiam firanki zamiast kołdry
po szybie spływa ćma